Co prawda hejterzy nie są tu mile widziani, ale skoro już tu weszliście, to zapraszamy do lektury praktycznego poradnika, który uświadomi Was w konsekwencjach hejtowania.
Pierwsza i najważniejsza zasada – jeśli już musisz hejtować to hejtuj zmarłych. Masz pewność, że nie pozwą Cię do sądu. Jeśli weźmiesz sobie tę radę głęboko do serca, to w zasadzie możesz już stąd iść i nie czytać reszty – jesteś bezpieczny. Gdybyś jednak czuł głęboką potrzebę wyżycia się w Internecie jeszcze na kimś żyjącym to dalszy ciąg tekstu jest właśnie dla Ciebie. Przeczytaj i dowiedz się – z perspektywy ofiary twojego hejtu – kiedy możesz być pociągnięty do odpowiedzialności za swoje działanie.
Posłużmy się przykładem. Załóżmy, że w Oświęcimiu mieszka sobie Jan Kowalski – znakomity kardiolog, przykładny mąż i obywatel, który nie pije, nie pali, nie bierze narkotyków ani łapówek, nie ma tatuaży i segreguje śmieci. Nie ma się do czego przyczepić, ale najzwyczajniej nie przepadasz za nim bo powodzi mu się dużo lepiej niż Tobie. Postanowiłeś go troszkę zdyskredytować i umieściłeś anonimowo w Internecie wpis:
„Jan Kowalski to najgorszy kardiolog z Oświęcimia jakiego znam, a do tego jeszcze alkoholik i zboczeniec. Źle przeprowadził moją operacje i mam do dziś problemy z sercem. W dodatku bierze łapówki. Stanowczo odradzam leczenie u tego konowała.”
Uderzyłeś w Kowalskiego czystą mową nienawiści, szkalując jego dobre imię, a więc zachowałeś się jak przystało na wzorowego hejtera. Jan Kowalski dowiaduje się o treści wpisu, ale nie ma pojęcia kto jest jego autorem. Czuje się pokrzywdzony takim komentarzem na swój temat bo jest kłamliwy, przedstawia go w negatywnym świetle i naraża na utratę pacjentów.
Co może zrobić Jan Kowalski, aby pociągnąć Cię do odpowiedzialności?
Po pierwsze musi ustalić tożsamość autora komentarza. I nie chodzi tu o jego przypuszczenia (może domyśla się, że to Ty, a może nawet nie wie o twoim istnieniu), ale konkretny dowód na to, że to to Ty umieściłeś ten komentarz. Nie podpisałeś się imieniem i nazwiskiem, więc pewnie zwróci się w pierwszej kolejności do administratora strony internetowej, na której umieściłeś wpis, z prośbą o przekazanie danych osobowych autora wpisu. Póki co możesz jeszcze odetchnąć z ulgą (ale tylko na chwilę) – żaden administrator nie udostępni mu danych pozwalających na identyfikację autora wpisu, z uwagi na przepisy o ochronie danych osobowych. Na całe szczęście ustawodawca przewidział skuteczne rozwiązanie w takich sytuacjach (teraz możesz już zacząć się odrobinę stresować). Przepis art. 488 kodeksu postępowania karnego przewiduje, że w sprawach ściganych z oskarżenia prywatnego (do takich zalicza się umieszczenie obraźliwego wpisu w Internecie o czym będzie mowa poniżej):
„Policja na żądanie pokrzywdzonego przyjmuje ustną lub pisemną skargę i w razie potrzeby zabezpiecza dowody, po czym przesyła skargę do właściwego sądu.”
Zabezpieczenie dowodów to też podjęcie czynności zmierzających do ustalenia sprawcy. A zatem jeśli Jan Kowalski złoży na Policji skargę (ustnie lub pisemnie), informując że został obrażony w Internecie i wnosi o ustalenie danych autora wpisu, wówczas Policja ma obowiązek przeprowadzić czynności w celu ustalenia twoich personaliów. W praktyce wygląda to tak, że Policja zwraca się do administratora strony internetowej o przekazanie adresu IP autora wpisu, a następnie po jego uzyskaniu zwraca się do dostawcy usług internetowych o przekazanie danych abonenta konkretnego adresu IP. O ile więc hejtowałeś zza ekranu swojego komputera lub telefonu, to Jan Kowalski otrzyma twoje dane (imię, nazwisko, adres pod którym znajdowało się urządzenie do którego dostarczano Internet, PESEL)
Skoro Jan Kowalski dowiedział się już kim jesteś, to teraz przeczytaj co dalej Ci grozi.
KONSEKWENCJE PRAWNE WOBEC HEJTERA
No właśnie – dochodzimy do kolejnej cennej rady dla Ciebie – pamiętaj, że hejtując możesz popełnić przestępstwo. Możesz, ale nie musisz. W praktyce będzie to albo przestępstwo zniesławienia albo znieważenia. Natomiast w przypadku, gdy okażesz się mniej wylewny w swej mowie nienawiści, w najlepszym wypadku naruszysz tylko czyjeś dobra osobiste. W pierwszym przypadku możesz być pociągnięty do odpowiedzialności KARNEJ i CYWILNEJ, a w drugim przypadku tylko CYWILNEJ. Od czego to zależy? Decydująca jest tutaj treść wpisu.
[ ODPOWIEDZIALNOŚĆ KARNA ]
Zacznijmy od odpowiedzialności karnej, która jest dla Ciebie dotkliwsza bo w przypadku gdy Sąd uzna, że popełniłeś przestępstwo zniesławienia lub znieważenia i zostaniesz skazany prawomocnym wyrokiem, będziesz osobą karaną. Wtedy możesz się pożegnać z karierą nauczyciela, policjanta czy pracownika ochrony (przynajmniej do czasu zatarcia skazania).
No dobrze, ale skoro już masz być karany, to warto żebyś chociaż wiedział za co. Tak jak była mowa wyżej – obraźliwym wpisem możesz albo dopuścić się przestępstwa znieważenia albo zniesławienia. Na pozór podobne przestępstwa aczkolwiek z prawnego punktu widzenia nie mają ze sobą wiele wspólnego. Mówiąc najogólniej – zniesławienie jest nakierowane na oczernienie kogoś wobec osób trzecich (godzi w cześć zewnętrzną danej osoby), zaś znieważenie polega na działaniu w zamiarze aby zniewaga dotarła do konkretnej osoby fizycznej (godzi w cześć wewnętrzną danej osoby).
[ zniesławienie ]
Zniesławienie jest zpenalizowane w art. 212 kodeksu karnego.
|
Jak wynika z treści przepisu, zniesławienie popełniasz wtedy, gdy pomawiasz kogoś o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć tę osobę w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska. Nie ma tu znaczenia, czy wywołasz u tej osoby poczucie krzywdy czy zranienia. Wystarczy, że użyjesz takich sformułowań, które obiektywnie są poniżające. Niewątpliwe we wpisie, który posłużył nam za przykład znajdują się poniżające sformułowania – alkoholik, zboczeniec, konował, a także treści, które narażają Jana Kowalskiego na utratę zaufania potrzebnego w zawodzie lekarza – jak choćby twierdzenie że „bierze łapówki” i jest „najgorszym lekarzem”.
Zwróć też uwagę, że zniesławienie za pośrednictwem Internetu jest karane przez ustawodawcę surowiej niż „zwykłe zniesławienie”. Jeśli zniesławiasz kogoś za pomocą środków masowego komunikowania, grozi Ci nawet kara pozbawienia wolności, a w najlepszym wypadku (czytaj – gdy masz dobrego adwokata) kara grzywny albo ograniczenia wolności (prace społeczne). Generalnie nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. W pierwszym wypadku będziesz mieć dużo wolnego czasu na przemyślenia. W drugim zasilisz budżet Państwa. A w trzecim przynajmniej posprzątasz trawniki.
[ znieważenie ]
Znieważenie zostało przez ustawodawcę ujęte w artykule 216 kodeksu karnego.
|
Jak widzisz, przestępstwo znieważenia popełnisz wtedy, gdy twoim zamiarem będzie wyrażenie pogardy dla innej osoby, poniżenia jej, uwłaczenie jej godności. Innymi słowy masz gdzieś opinię publiczną bo zależy Ci tylko na tym, żeby zranić Jana Kowalskiego. Jest to przestępstwo przeciwko czci wewnętrznej osoby. Nie ma więc znaczenia czy faktycznie poniżysz ją w opinii publicznej, (choć w większości zniewag popełnionych za pośrednictwem Internetu, będą one również poniżać w opinii publicznej). W przypadku znieważenia, ustawodawca również zdecydował się na surowsze potraktowanie sprawcy znieważenia za pomocą środków masowego przekazu. Teoretycznie w treści naszego przykładowego wpisu są określenia typu „konował” czy „zboczeniec”, które godzą w cześć wewnętrzną osoby, obrażając ją. Jan Kowalski miał prawo poczuć się dotknięty takim wpisem. Ale ponieważ założyliśmy, że miałeś na celu wyłącznie zdyskredytowanie tej osoby wobec osób trzecich i nie działałeś w zamiarze aby zniewaga dotarła do Jana Kowalskiego, więc teoretycznie nie popełniłeś przestępstwa znieważenia. Gdybyś jednak je popełnił, to możesz liczyć na dokładnie takie same kary jak opisane powyżej.
[ ODPOWIEDZIALNOŚĆ CYWILNA ]
A co gdyby Sąd Cię uniewinnił, stwierdzając że twój wpis jednak nie stanowił ani zniesławienia ani znieważenia? Czy możesz spać spokojnie? Powiedzmy że tak, ale dopiero za 3 lata. Tyle czasu trwa okres przedawnienia dla roszczeń majątkowych z tytułu naruszenia dóbr osobistych. Może i nie popełniłeś przestępstwa, ale naruszyłeś dobro osobiste Jana Kowalskiego. Tym dobrem osobistym jest jego dobre imię. A jak wskazuje art. 448 kodeksu cywilnego:
W razie naruszenia dobra osobistego sąd może przyznać temu, czyje dobro osobiste zostało naruszone, odpowiednią sumę tytułem zadośćuczynienia pieniężnego za doznaną krzywdę lub na jego żądanie zasądzić odpowiednią sumę pieniężną na wskazany przez niego cel społeczny, niezależnie od innych środków potrzebnych do usunięcia skutków naruszenia. (…)
A więc jeszcze przez najbliższe 3 lata od kiedy Jan Kowalski dowiedział się że jesteś jego hejterem, może Cię pozwać do sądu o zapłatę zadośćuczynienia.
Ok, a teraz załóżmy, że minęły trzy lata. Czy już możesz odetchnąć z ulgą? Chciałbyś. Nie ma tak dobrze.
Minęła tylko groźba zapłaty zadośćuczynienia pieniężnego, bo jest to roszczenie majątkowe, a więc musi mieć termin przedawnienia, ale ochrony w przypadku naruszenia dóbr osobistych można się domagać nie tylko poprzez zapłatę zadośćuczynienia, ale też przez żądanie zaniechania działania zagrażającego dobrom osobistym, dopełnienia czynności potrzebnych do usunięcia skutków naruszenia w szczególności, aby osoba naruszająca złożyła oświadczenie odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie. I te roszczenia, jako niemajątkowe, są BEZTERMINOWE. Tak więc do końca życia nie zaznasz spokoju drogi hejterze.
***
W nadziei, że po przeczytaniu tego wpisu odechciało Ci się hejtować, nie umieszczamy na dole formularza kontaktowego.